Część ♥️ 29 lipca tego 2023 w centrum Katowic miało miejsce wyjątkowe wydarzenie. Swoje magiczne drzwi otworzyła przed nami Alahamora, lokal w klimacie wyjętym wprost z uniwersum Harry'ego Pottera. Zapraszam na recenzję tego miejsca, ale uwaga jest sporo informacji i zdjęć, więc jak nie chcecie spojlera, to nie czytajcie 😉
Alahamora znajduje się w Katowicach pod adresem ul. Tylna Mariacka 5a, niedaleko rynku. Nie jest to niestety zbyt ciekawa okolica, gdyż w tym miejscu, idąc od strony dworca, znajdują się kontenery na śmieci z pobliskich knajp. Zapach odrzuca, więc polecam podejść do tego magicznego miejsca od drugiej strony;)
Wejście nie budzi wątpliwości, że zaprasza nas do siebie świat magii. Stylowy klucz od razu przywodzi na myśl jedno z zadań z Kamienia Filozoficznego. Po przekroczeniu progu pierwsze co rzuca się w oczy, to zatłoczenie. Mała przestrzeń pełna ludzi oraz mnogość bibelotów sprawiają, że ma się lekką klaustrofobię;) Jednak wrażenie to szybko mija, kiedy rozejrzyjmy się w poszukiwaniu nawiązań do uniwersum. Właśnie tak wyobrażałam sobie sklepy i bary w Hogsmeade, chaotyczne, zagracone, ale w taki pozytywny sposób. Do tego świąteczna muzyka w tle, no bajka ❤
Cudowne dekoracje♥️
Bar
Druga część lokalu
Dodam, że będąc za drugim razem, ruchome obrazy przedstawiały inne postacie
Pierwsza rzecz, która przykuła moją uwagę, to dwa ruchome obrazy zawieszone naprzeciwko wejścia. Wielkie lustro powieszone z prawej strony okazało się świetnym pomysłem na optyczne powiększenie przestrzeni i "namnożenie" magicznych, żywych postaci.
Z sufiru zwisają gęste, bujne girlandy i świąteczne bibeloty, a na ścianach znakdują się wycinki z gazet, zapewne z Proroka Codziennego;)
Każdy stolik przystrojony jest w świąteczne akcesoria, choinki lub domki, a na niektórych leżą spiczate tiary.
Jakimś cudem stolik przy wejściu okazał się wolny, zapewne dlatego, że jest jednoosobowy i znajduje się tuż przy drzwiach. Mam z niego dobry widok na resztę pomieszczenia oraz na bar, więc nie jest najgorzej;) Za mną znajduje się wieszak z pelerynami, w które chętnie przebierają się dzieciaki ( plus jedna mama:)). Z drugiej strony stoi szafka pełna gier planszowych, książek i akcesoriów oczywiście związanych z Harrym Potterem i Hogwartem. Zauważam też krawaty w barwach domów, różdżki, peleryny, tiary, a po chwili, w śród nich, znajduje dziennik Toma Riddla.
Po zajęciu stolika podchodzi do mnie kelnerka ubrana w długą, starodawną, piękną suknię. Moje zamówienie - zupę krem z dyni oraz sernik o nazwie mandragora, zapisuje na kartce białym, sowim piórem.
Na zamówienie czekam około 15 minut, w tym czasie zaznajamiam się z resztą menu i oglądam książk o kuchni w Hogwarcie. Zauważam też, że większość gości to rodzice z dziećmi w wieku 10-12 lat oraz że wciąż napływają nowi, którzy niestety muszą opuścić lokal nie znajdując wolnych miejsc. Dodam, że była godzina około 13.
Wreszcie nadchodzi moje zamówienie. Zupa krem z dyni jest podana w stylowej zastawie, a pieczywo ma bajeczne kolory, jest chrupiące, przypieczone i lekko czosnkowe. Sama zupa jest tak dobra, jak wygląda, chociaż nie wyróżnia się szczególnie smakiem. Cena 22 zł. Sernik natomiast smakuje najzwyczajniej w świecie, a kosztuje 28 zł, co moim zdaniem jest przesadą nawet jak na lokal w centrum Katowic.
Za drugim razem, kiedy tam byłam jadłam bajgla o nazwie Książę Półkrwi (wegetariański), był bardzo dobry. Piłam też bubble tea Nimfa Leśna, smakowało, ale trochę jak dla mnie za słodkie;)
Po obfitym posiłku wybieram się do toalety, zwiedzając przy okazji resztę lokalu. Nie ma już wiele do oglądania, kilka stolików, na ścianach świąteczne ozdoby, a na końcu wielka szafa z stolikiem kilkuosobowym.
Toaleta jest bardzo wąska, ale dosyć urocza. Na ścianie wisi ruchomy obraz przedstawiający jęczącego ducha, który opowiada nam, między innymi o jego tęsknocie za "Voldziem". Generalnie postać zachowuje się w bardzo podobny sposób do Jęczącej Marty i najprawdopodobniej jest to jakaś jej krewna. Ogólnie toaleta okazuje się tak klimatyczna, że nie mam ochoty z niej wychodzić, ale jak na złość ktoś się dobija, więc kończę nagrywanie ducha i wychodzę;)
Przyszedł czas opuścić to miejsce. Gdybym miała portfel bez dna, to na pewno zamówiłabym jeszcze dymiące eliksiry i kolorowe bajgle. Na pewno jednak wrócę do Alahamory sprawdzić inne ich specjalności oraz zagrać w jakąś potterową grę. Mimo tłumu ludzi uważam, że warto próbować się tam dostać, a jeśli jest się fanem Chłopca Który Przeżył, jest to wręcz obowiązkowy przystanek podczas pobytu w Katowicach. Polecam 👍
Zachęcałam Was do odwiedzenia tego miejsca? A może już tam byliście? Dajcie proszę znać, pozdrawiam i do następnego ♥️